Byłoby miło, gdyby każdy kto przeczytał rozdział wyraził swoją opinię w formie komentarza :) Dziękuje za uwagę ♥

Thursday, April 5, 2012

Rozdział 1

- Lottie, wstawaj !!! Lou z Eleanor przyjechali - krzyczała mi do ucha Daisy skacząc po mnie. Otworzyłam jedno oko, potem drugie...
- Daj spokój Daisy, ja chcę spać - przykryłam głowę poduszką.
- Phoebe ! Pomóż ! - wydarła się na cały dom. Usłyszałam tupanie stóp, a po chwili zrobiło mi się zimno. Te dwie cwaniary zabrały mi kołdrę. Nie miałam z nimi szans więc ospale ruszyłam w stronę łazienki. Spojrzałam w lustro. Ugh, wyglądam okropnie ! Muszę skończyć z siedzeniem do 3 w nocy na laptopie. Wykonałam poranne czynności, rozczesałam moje blond włosy, umyłam zęby po czym ruszyłam do pokoju po jakieś ubrania. Wybrałam kwiecistą sukienkę i baleriny. Udałam się na dół gdzie była już cała rodzina.
- Lottie ! - powiedział uradowany Louis rozkładając ręce. Wtuliłam się w brata.
- Hej Eleanor - uśmiechnęłam się.
- Hej Lottie - odwzajemniła gest.  Usiedliśmy do stołu.
- Co na śniadanie ? - spytałam.
- Śniadanie ? Dochodzi 13 - oznajmiła mama. Wow, nieźle pospałam.
- Co tam u was ? - zwróciłam się do Lou i Eleanor.
- W porządku.  W poniedziałek Louis zaczyna trasę koncertową po Australii więc się nie zobaczymy - odpowiedziała dziewczyna brata z smutną miną.
- Niestety. Będzie mi brak towarzystwa kogoś mi bliskiego...
- Louis, mam sprawę... Zabierz mnie ze sobą !!! Błaaaaaagam ! - położyłam głowę na stole udając, że płaczę - Proszę !
- Charlotte, zwariowałaś ?! Przecież masz szkołę z resztą Louis nie będzie chciał się z tobą użerać - oburzył się tata.
- Daj spokój, nie będzie sprawiała problemów - powiedział Lou. Uśmiechnęłam się pod nosem wiedząc, że mam już kogoś po mojej stronie. Dlaczego chcę jechać ? Nie dlatego aby zwiedzić Australię. Jedna osoba jest przyczyną... Dokładniej Harry Edward Milward Styles urodzony 1 lutego 1994 roku w Holmes Chapel. Człowiek, który jest w mojej głowie 24/7, śni mi się każdej nocy i ma mnie gdzieś. Przed oczami mam jego zdjęcie jak całuje się z Caroline Flack. Kiedyś przez przypadek znalazłam je w telefonie Lou, swoją drogą po co ono mu było ? W każdym bądź razie nienawidzę kobiety -.- Taa to moje życiowe problemy.
- Lottie, nie cieszysz się ?! - spytała Fizzy.
- Co o co chodzi ? - popatrzyłam na wszystkich.
- Jedziesz ! - powiedziała uśmiechnięta mama.
- O matko dziękuję !!! Kocham Was, aaaaaaa idę się spakować - zaczęłam skakać po całym domu piszcząc i krzycząc.
- Najpierw powiedz nam dlaczego tak bardzo chcesz jechać ? - ohhh tato daj spokój ! Co powiedzieć ?! Szybko jakaś wymówka.
- Umm bo... chcę zwiedzić Australię - wyszczerzyłam się
- Idź się pakuj - mruknął. Pobiegłam na górę o mało co się nie zabijając. Spakowałam do walizki tzn. ubrania, buty, prostownicę, lakiery do paznokci i mój pamiętnik... Jedyna rzecz która wie o mnie wszystko... Jest jeszcze jeden problem. Wyjeżdżamy jutro (...)

Rano wstałam o 5... Niestety trzeba się poświęcić. Czeka mnie lot do Londynu, a potem do Sydney. To będzie dłuuugi dzień. Tradycyjnie poszłam do łazienki, ogarnęłam się itp. Zeszłam na dół targając za sobą walizkę. Ooo Fizzy też jedzie ! Wsiedliśmy do samochodu taty. Droga na lotnisko zajęła nam z 30 minut. Oczywiście nie obyło się bez tekstów typu "Słuchajcie Louisa","Nie oddalajcie się nigdzie" i "Nie zakochiwać mi się w nikim" na co zrobiłam minę '-.- Przeszliśmy przez odprawę, wsiedliśmy do samolotu. Kiedy wystartowaliśmy doszłam do wniosku, że nie mogę zachowywać się jak jakaś tępa fanka. No dobra Directioners nie są tępe, przepraszam.

- Tommo ! - krzyknął Zayn widząc nas i naszego brata idącego w ich kierunku.
- Hah jedziesz do domu tylko z Eleanor, wracasz z dwoma innymi dziewczynami - zaczął się śmiać Nialler. Louis go walnął po głowie.
- Idioto, to moje siostry. Fizzy - wskazał na siostrę - I Lottie - teraz na mnie. Wszyscy się z nami przywitali, a Lou pożegnał z Eleanor, która zostaje w Londynie. Lecieliśmy prywatnym samolotem.
- To może opowiecie nam coś o sobie - zaproponował Liam.
- Jak mamy na imię wiecie, ile mamy lat to 14 i 12 - powiedziała Felicite uśmiechając się.
- A czym się interesujecie ? - spytał Harry.  Kocham ten głos ! Czym ? Tobą, Hazza, tobą.
- Lottie ! - krzyknęła mi do ucha Fizzy.
- Co ? A więc ja lubię... Zwierzęta ! - oznajmiłam ze zwycięskim uśmiechem.
- Czyli lubisz koty ? - zrobił maślane oczka Harry.
- Kto ich nie lubi ? - hahha serio lubie je ! Takie malutkie i kochane. Awwww.
- Koci przyjaciel ! Chodź tutaj - kazał mi się do niego przytulić. Podeszłam niepewnie. Wtuliłam się w jego marynarkę wdychając zapach perfum.

2 comments:

  1. Fajnie się zaczyna. :D
    "Koci przyjaciel" mnie rozwalił. ;)
    Czekam na następny!
    Zapraszam do siebie. xD

    ReplyDelete
  2. Ale świetnie się zaczyna!Bardzo lekko się czyta!Zapraszam do sb: www.youhavegotthatonethingbaby.blogspot.com

    ReplyDelete